Ciepły błękit
Rzodkiewkę Raphanus sativus var. radicula – smaczną
roślinę o walorach także terapeutycznych – odnalazłem
w muzeum Prado (Museo del Prado) w Madrycie,
na płótnie Francisco José Goya y Lucientes, malarza
królewskiego na dworze hiszpańskim za panowania
Karola III, Karola IV i Ferdynanda VII z Burbonów.
Obraz El Bebedor tłumaczy się jako Pijący.
Został namalowany w roku 1777, olej na płótnie
107 x 151 cm. Był to jeden z trzech obrazów,
namalowanych do dekoracji jadalni książąt Asturii
w Pałacu Pardo. Pochodzi z wczesnego okresu
życia i twórczości Goyi, w której była tak wielka
różnorodność stylów – od rokoka do czarnych wizji
z końca życia.
Młody Goya, pełen optymizmu, po studiach
malarskich w Italii, maluje obrazy pełne blasku i
jasności, przedstawiając optymistyczne, sielankowe życie
ówczesnej arystokracji. Przypomnijmy, że był to już jednak
schyłek pewnego okresu w dziejach tej arystokracji, niebawem
król i królowa Francji zostaną zgilotynowani.
Wróćmy jednak do obrazu, w którym znajduje się rzodkiewka
– roślinka o powszechnie znanym działaniu żółciotwórczym,
żółciopędnym, bakteriobójczym, stosowana w leczeniu
chorób wątroby i dróg żółciowych, niszcząca w przewodzie
pokarmowym niepożądane bakterie i wirusy, odkażająca
drogi oddechowe i moczowe, stosowana w kosmetyce. Obraz
hiszpańskiego mistrza malarstwa przedstawia odpoczynek w
trakcie wędrówki. Wielkie niebo, będące mieszanką błękitu,
bieli i żółci, odzwierciedla upalny dzień. Zarówno zieleń
gęstych drzew, jak i trzy postacie w tle
są dla malarza pretekstem do pokazania
przestrzeni zbudowanej za pomocą
perspektywy powietrznej. Prekursorem
takiej perspektywy był sam Leonardo da
Vinci. Polega ona na stworzeniu w obrazie
przestrzeni za pomocą rozbielania koloru
oraz jego oziębiania. To co jest blisko, staje
się intensywne, jasne i ciepłe. To co w
oddali, jest zimne, mgliste, zatraca kontur.
Goya przedstawił dwóch młodzieńców.
Jeden z nich, bardziej dojrzały, pije
wino. Drugi, młodszy chłopiec, zajada z
apetytem białą rzodkiew z chlebem. Całą
scenę widzimy w cieniu drzew. Starszy
młodzieniec odchyla tułów, by wypić
ostatnie krople. Poza, wygięcie ciała
są bardzo naturalistyczne. Odnosi się
wrażenie, jakby Goya sam uczestniczył
w tej wyprawie. Zamiłowanie artysty do
grafiki nasuwa podejrzenia, że Goya nie
rozstawał się ze szkicownikiem. Wszystkie
sceny przez niego malowane wyglądają
tak, jakby były podpatrzone, jakby
PANACEA 35
rzeczywiście się zdarzyły. Jaskrawożółta koszula, błękitny pas, czerwone
spodnie. Idealnie zestawione kolory, oświetlone naturalnym światłem
upalnego dnia. To mistrzostwo, którego Goya uczył się od malarzy włoskich,
takich jak Tycjan, Giorgione czy Veronesse.
Na pierwszym planie rzodkiewka i chleb. Za ręką pijącego, młodzieniec o
sugestywnym spojrzeniu. Chłopiec gryzie wyrazisty miąższ rzodkiewki. Tylko
ten chłopiec ma kontakt z widzem obrazu, jako jedyny spogląda nam w oczy.
Jego oczy są duże i ciemne, ukazują szczęśliwego, zdrowego młodzieńca.
To w pewnym sensie podkreślenie substancji zdrowotnych i odżywczych,
zawartych w rzodkiewce. Prostota, z jaką artysta ukazuje odpoczynek w
wędrówce, lekkość pracy pędzla, przestrzeń, powietrze, światło. Jak niewiele
trzeba, żeby malować arcydzieła! Ktoś by zapytał, gdzie metafizyka, duchowość,
nadprzyrodzony dar natchnienia artystycznego? Goya odpowiada nam, że w
rzeczach małych jest wielkość. Spójrz na chłopca, który je rzodkiewkę!
Ciekawy zdaje się być związek pomiędzy zażywającymi sjesty młodzieńcami
a grupą osób idących w tle. Czy jest to ta sama grupa? Myślę, że Goya – prócz
mistrzowskiego wyczucia światła, koloru i przestrzeni – ukazuje nam także
niuanse życia. Ci młodzieńcy jako pierwsi dotarli w wędrówce do miejsca
postoju. Postacie w tle wyglądają na ludzi starszych, którzy być może dopiero
doszli po męczącym marszu. Artysta ukazuje w młodych mężczyznach siłę.
Ta siła ma swoje odzwierciedlenie również w sugestywnie namalowanej
rzodkiewce, która ma podwoić to wrażenie siły, zdrowia i hartu. Rzeczywiście,
udało się to artyście, obraz jest kwintesencją młodzieńczych wędrówek,
których coraz bardziej nam brakuje w dalszych latach życia…

Tymoteusz Andrearczyk
www.tymek.art.pl
|