Zielnik
Stanisława Wyspiańskiego
|
Autoportret - rok 1902
|
Dokładnie w setną rocznicę śmierci Stanisława
Wyspiańskiego (*15 I 1869 - 28 XI
1907) odbyła się w Teatrze Słowackiego
w Krakowie prezentacja widowiska Zaduszki-Wyspiański.
To była jedna z kulminacyjnych imprez,
poświęconych wizjonerowi i geniuszowi polskiej
sztuki, w ramach festiwalu Wyspiański 2007.
Prof. Jacek Popiel przypomniał w programie, że
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej,
przekonany o szczególnym znaczeniu
dorobku artystycznego
autora Wesela dla dziedzictwa
narodowego i światowego, ogłosił
rok 2007 Rokiem Stanisława
Wyspiańskiego.
Wyspiański był przede wszystkim
k rakowianinem. Tu się
urodził, pracował. Tu zawsze
powracał i tu zmarł. Spoczywa
w krypcie na Skałce, w grobach
zasłużonych Polaków.
Przedsięwzięć poświęconych
Wyspiańskiemu było w mijającym
roku wiele. Najwięcej w
Krakowie. Zaczęło się od uroczystego otwarcia
wystawy Zielnik Wyspiańskiego w jego muzeum,
które jest oddziałem Muzeum Narodowego. Goście
przybywający do Krakowa mogli już na dworcu
PKP podziwiać wystawę projektów witraży artysty.
One też były inspiracją do widowiska Poezja witraży,
z udziałem Andrzeja Seweryna, oraz koncertu
i konkursu kompozytorskiego Muzyka witraży.
W plenerze krakowskich Plantów odbyła się wystawa
reprintów dzieł plastycznych mistrza. Dla podkreślenia
zainteresowania Wyspiańskiego sztuką
japońską, Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej
Manggha przygotowało wystawę Japonizm polski
- Stanisław Wyspiański. Wśród imprez były też
przedstawienia teatralne, warsztaty, prezentacje
inscenizacji dramatów i utworów Wyspiańskiego.
Obejrzeliśmy filmy i spektakle Wajdy i Swinarskiego.
Koncert inauguracyjny Wyspiański według
Koniecznego wykonała Narodowa Orkiestra
Symfoniczna PR w Katowicach, prezentując dzieła
Zygmunta Koniecznego, wybitnego artysty, związanego
z krakowską Piwnicą pod Baranami. Spośród
wystaw nie można pominąć tej przygotowanej
przez Muzeum Narodowe w Krakowie - Stanisława
Wyspiańskiego Teatr Ogromny, otwartej w wigilię
rocznicy śmierci artysty. Dodajmy jeszcze kameralne
Osadzenie chochoła w Bronowicach. Radni
Miasta Krakowa nadali imię Stanisława Wyspiańskiego
Sali Obrad Rady Miasta. Przypomnieli, że
artysta przez jedną kadencję był radnym Krakowa.
Na Roku Wyspiańskiego festiwal się nie kończy.
Galeria sztuki współczesnej Bunkier Sztuki
przygotowuje na 2008 rok wystawę Nasz kolega
Wyspiański.
Zielnik
Gdyby Wyspiański żył dzisiaj, z pewnością mógłby
być rysownikiem i ilustratorem w dowolnym
wydawnictwie, publikującym np. atlasy botaniczne.
Byłby ilustratorem doskonałym. Dowodzi tego
choćby wspomniana wystawa Zielnik Wyspiańskiego.
Gdyby się trzymać ściśle nomenklatury botanicznej,
dzieło mistrza nie jest klasycznym zielnikiem,
przedstawiającym arkusze z zasuszonymi roślinami.
Są to raczej rysunki w szkicowniku. Prawdopodobnie
wszystkie karty Zielnika stanowiły określoną
całość, były bowiem nazywane brulionem.
Rysunki roślin wykonywał Wyspiański w najbliższych
okolicach miasta - na krakowskich Bielanach,
gdzie bywał szczególnie często, w wąwozach
Panieńskich Skał, na nadwiślańskich łąkach, w
Przegorzałach, Górze Bronisławy nad Wisłą, Grotach
Twardowskiego w Zabierzowie, w Zwierzyńcu.
Czasem kierował się w stronę Mogiły, gdzie "za
rogatką" znajdował ukochane dziewanny. Zdarzały
mu się także dalsze wypady: do Wadowic, Kalwarii
Zebrzydowskiej czy Barwałdu. Artysta eksplorował
zróżnicowane siedliska w poszukiwaniu różnych
roślin, przyrodniczych skarbów. Penetrował lasy,
łąki, suche murawy, torfowiska, bliżej nieokreślone
bagna nad Wisłą i wody. Czasem kierował
swe kroki do krakowskich ogrodów, np. Ogrodu
Dominikanów czy Ogrodu Botanicznego UJ. Rysowanie
w terenie nie wystarczało. Wielokrotnie
przynosił do domu całe pęki i wiązanki żywych
roślin, aby je później rysować. W terenie notował
niektóre szczegóły wizerunku tych roślin, np. kolor
kwiatów. Rysując rośliny atrakcyjne, o rzadkiej
piękności, nie unikał też jednak zwykłych chwastów,
jak chaber bławatek, kąkol, lub pospolitych
roślin ruderalnych, towarzyszących człowiekowi
w centrum miasta, np. w pobliżu Smoczej Jamy
czy na Plantach.
Genius loci
Skąd u artysty takie zainteresowanie przyrodą?
Do czego potrzebował rysunków, które powstały
w ciągu kilku letnich miesięcy 1896 roku? Być
może odpowiedzi należy szukać w dzieciństwie
artysty. Wizyty w Ogrodzie Botanicznym, z ojcem
Franciszkiem, mogły być źródłem późniejszego zainteresowania
przyrodą. Ojciec wykonał dla Ogrodu
Botanicznego UJ popiersie wieńczące pomnik
Józefa Warszewicza, który możemy do dzisiaj podziwiać
wśród roślinności ogrodu. Stanisław znał
zapewne wiersz Wincentego Pola, wyryty na cokole
pomnika, poświęcony Warszewiczowi - łowcy
egzotycznych roślin. Przy okazji wizyt w ogrodzie,
mógł podziwiać wspaniałe zbiory egzotycznych
roślin. Być może poznał też słynny przewodnik
do oznaczania roślin, z rysunkami, który stworzył
inny znany botanik, Rostafiński. W tym czasie
nauka o roślinach, czyli botanika, przeżywała
w Krakowie wspaniały rozkwit.
Wpływ na przyrodnicze zainteresowania Wyspiańskiego
miała też sama lokalizacja Krakowa, miasta
wyjątkowego dla artysty, przyrodnika, historyka,
architekta. Już samo położenie geograficzne Krakowa - między wapiennymi skałkami Jury, wzniesieniami
Pogórza Karpackiego i w dolinie Wisły -
stwarza możliwość obserwowania wielu gatunków
roślin, w ogromnej rozmaitości siedlisk.
|
Jakie to rozmowne kwiaty...
Wszystko to znajdzie później odbicie w Zielniku.
Większość spośród rysunków artysty charakteryzuje
się wiernymi przedstawieniami roślinnych
obiektów. Niektóre fragmenty roślin są tylko szkicami
narysowanymi konturowo, inne odtworzone
są bardzo szczegółowo. Wierność przedstawianych
detali i mnogość szczegółów jest zadziwiająca. Czasem
rośliny są stylizowane albo doprowadzone do
form niemal abstrakcyjnych, ornamentalnych.
Mając to wszystko na uwadze, zaczynamy rozumieć,
czemu miały służyć te studia i portrety roślin,
wykonane najczęściej ołówkiem. Były one
podstawą do tworzenia później dzieł doskonałych
i skończonych. Ot, choćby pastelowe projekty, które
posłużyły do wykonania polichromii w Kościele
Franciszkanów czy różnego rodzaju detale graficzne,
jak winiety, ilustracje do gazet czy okładki
dzieł literackich artysty.
Pracując nad Zielnikiem, dzielił się spostrzeżeniami
z Lucjanem Rydlem. Fragment z listu najlepiej
obrazuje fascynację Wyspiańskiego światem otaczającej
go przyrody: Malwy, dziewanny, co to za cudne
rośliny! Jakie to strzeliste kształtów pędy, jakie
to żywe, rozmowne kwiaty. Najbujniejsze tych kwiatów
krzaki powyrywałem z łąk i skał pod Bielanami
i snop cały przyniosłem do siebie.
|
„Słonecznik” 1896 r. papier, ołówek 21 x 17,1 cm
|
Poeta, nie botanik
Jak bardzo byli zafascynowani twórczością przyrodniczą
Wyspiańskiego późniejsi botanicy, z żyjącym
już w naszych czasach profesorem Władysławem
Szaferem! Ten pierwszy badacz Zielnika
pisał w swojej książce: zdumiała i zachwyciła
mnie ich [wizerunków roślin] dokładność i prawda.
W innym miejscu profesor komentował podpisy
pod rysunkami: Tak jak w nazywaniu
roślin nie respektował
nomenklatury ani naukowej,
ani nawet ludowej, tak przy opisach
nie krępował się Wyspiański
żadnymi zgoła prawidłami
opisowej botaniki. Rzeczywiście,
Wyspiański, nie używał
nazw botanicznych. Wymyślał
nazwy własne, tworzył prywatną "nomenklaturę". Był wszak
artystą i po swojemu obcował z roślinami. Tym bardziej, że szkicował na własny
użytek, a nie dla publikacji w dziełach naukowych.
Jako znakomity malarz miał pamięć wzrokową
i takie opisywanie ułatwiało mu korzystanie
z Zielnika. Jako poeta własnymi słowami opisywał
świat. Warto przytoczyć kilka z tych fantazyjnych
nazw. Krwawnicę łąkową nazwał warkoczem
amarantowym, rzepika
pospolitego warkoczem
żółtym. Dla łuskiewnika
stosuje nazwę wilcze
łyko, choć jest to nazwa
gatunkowa wawrzynka
wilczełyko. Podobnie
jest z nazwą użytą dla
szałwii łąkowej - trzewiczki
Matki Boskiej. A
przecież jest to nazwa
ludowa dla tojadu, którego
piękne kwiaty rzeczywiście
przypominają
maleńkie szafirowe buciki.
Wyspiański wyjątkowo
posługuje się nazwami
potocznymi, ludowymi,
np. borówka.
Badaczom botanikom
udało się zidentyfikować
i określić przynależność
do konkretnego
rodzaju i gatunku
większość roślin utrwalonych
przez Wyspiańskiego
w Zielniku. To
prawie 90 gatunków. Kilka z nich się powtarza.
Tylko kilka kart nie zostało zidentyfikowanych.
Dziwi brak traw na rysunkach, choć
artysta miał ich wiele wokół siebie, choćby na
nadwiślańskich łąkach.
Wyspiański bardzo pracowicie opisywał i
komentował swoje rysunki, teksty znajdujemy
nie na osobnych kartkach, lecz tuż obok
szkiców, nawet między poszczególnymi elementami
roślin. Duża litera "S" w akapitach
nowych zdań opisów roślin bardzo przypomina
tę z sygnatury "SW", którą artysta podpisywał
wszystkie swoje obrazy.
|
„Dziewanna” 1896 r. papier, ołówek 21 x 16,9 cm
|
|
Wystawa kompletna
Bardzo dobrym pomysłem autorów wystawy
było uzupełnienie rysunków z Zielnika
współczesnymi fotografiami tych samych
roślin, w wielu przypadkach wykonanych w tych samych miejscach, gdzie znajdował je Wyspiański!
Pomysłodawcą i autorem wielu zdjęć jest
Łukasz Woźniak, także inni fotograficy krakowscy.
Wystawa została wzbogacona akcesoriami, sprzętem
i siatkami do zbiorów roślin w terenie, jakimi
posługują się botanicy do dziś. Obok nich umieszczono
kilka tradycyjnych kart zielnikowych roślin,
które rysował Wyspiański.
Artysta chciał wydać swój Zielnik jako "studium
roślin stylizowanych, a materiałów dla celów zdobnictwa
dekoracyjnego". Należy żałować, że to się
Wyspiańskiemu nie udało. Dopiero w Roku Wyspiańskiego,
w stulecie jego śmierci, częściowo zrealizowano
ten zamysł. Z okazji wystawy Muzeum
Narodowe w Krakowie wydało katalog, prezentujący
trzydzieści wybranych reprodukcji kart Zielnika,
współczesne fotografie oraz spis wszystkich
kart szkicownika. Dodatkowo powstała płyta CD z
ilustracjami wszystkich odnalezionych do tej pory
kart Zielnika. Większość z nich znajduje się w zbiorach
Muzeum Narodowego w Warszawie.
A co ma Zielnik Wyspiańskiego do farmacji? -
może ktoś zapytać. Rzeczywiście, artysta zachwycając
się otaczającą przyrodą i rysując podkrakowskie
rośliny, nie myślał o ich znaczeniu użytkowym,
leczniczym. Fascynujące były same kształty
i subtelne detale roślin, które pobudzały jego
wyobraźnię i służyły dalszym pracom. Stworzył
jednak przy tym piękne wizerunki wartościowych
roślin leczniczych, które dla fitoterapeuty i farmaceuty
mogą być niezwykle inspirujące.
W kolejnych numerach PANACEI pokażę przykłady
tych roślin z Zielnika, które we współczesnej terapii
mają swoje ugruntowane miejsce oraz tych,
które dawniej powszechnie wykorzystywano jako
surowce lecznicze.
dr farm. Krzysztof Kmieć
W pracy nad artykułem korzystałem z materiałów zawartych
w katalogu wystawy, autorstwa Alicji Zemanek, Wacława
Bartoszka, Magdaleny Świszczowskiej-Piegdoń.
Dr farm. Krzysztof Kmieć jest pracownikiem Katedry Farmakognozji Wydziału Farmaceutycznego UJ.
W latach 2002-2005 członek Senatu UJ. Zajmuje się roślinami leczniczymi, ich historią w rozwoju terapii. Interesuje
się zwłaszcza właściwościami leczniczymi kasztanowca oraz jego znaczeniem w sztuce i architekturze. Twórca ponad 2300 ekslibrisów o tematyce farmaceutycznej, medycznej, przyrodniczej, religijnej, orientalnej, muzycznej, górskiej. Wyróżniony honorowym tytułem Pasjonat Farmacji 2003 oraz medalem Ignacego Łukasiewicza PTFarm.
|
|